W wigilijnym autobusie

Okrycie – płaszcz ze zużytej, szarej tkaniny.
Mokry zapach piwnicy i kociego moczu.
Śniada twarz z dodatkiem dwojga brązowych oczu.
Na karku zagajnik krótkiej, czarnej szczeciny.

Przestrzeń odrazy wokół człowieka z meliny,
skazy na pamiątkowym z Polski przeźroczu,
leżącym na krasnej drogi brudnym poboczu,
na monolicie ludzkiej godności szczeliny.

Autobus pełen ludzi, jak zakupów siatki.
Dziś Wigilia, więc każdy chce być prędzej w domu,
gdzie oczekują go niecierpliwie opłatki,
karty wstępu na pokład życzliwości promu.

W powietrzu autobusu wibruje i tańczy
zapach uryny z wonią pomarańczy.