Cóż mogę Ci powiedzieć
po minięciu
osiemnastego metra?
Ten zjazd nie ma końca,
tylko co jakiś czas
ktoś rozwala się na kamieniu
/słychać wtedy takie łup-chlup/.
Ma szczęście
jeśli na dużym.
Najgorzej wyłożyć się na małym,
a potem być już tylko
bezkształtnym workiem krwi.
Wydaje Ci się,
że możesz skręcić, przystanąć na chwilę,
ale tak naprawdę, zawsze jedziesz w dół,
a Twoja wola
równa się śmiechowi mrówki.
Musisz pamiętać,
że każdy myśli tylko o wymijaniu kamieni,
albo próbuje zepchnąć innego.
Lepiej jedź sama,
bo grupą łatwiej się rozbić,
/bo grupą trudniej kierować/
choć łatwiej bronić się
przed zepchnięciem.
Najbezpieczniej
trzymać się z boku głównego szlaku.
Choć tam też są kamienie.
8 VII 1987r.